Zapewne moją wypowiedzią narażę moje życie na uszczerbek ze strony wiernych fanów, no ale....
Cóż, nie mogę ukryć, że Kuro traktuję jako zwykły odmóżdżacz. Tak przewidywalnego anime to nie oczekiwałam. Owszem, ma plus za wiktoriańskie klimaty, ale Ciel mnie po prostu i zwyczajnie wkurza, a jego problemy powodują u mnie nie współczucie, a śmiech. Biedne emo kurczę się znalazło. Lepiej prezentuje się Sebastian, Grell i William T. Spears. Ale mimo to nie są jakoś szczególnie do lubienia. Niektóre gagi mnie ubawiły, więc objerzałam pierwszą serię. Ale za drugą raczej się nie wezmę. Po co mi gagi bez ciekawości wydarzeń, skoro to samo mogę znaleźć w moim ukochanym DGM?
Cóż, pojeździłam, więc teraz pochwalę. Opening i ending mi się podobają. No, ale o gustach się nie dyskutuje i tym wnioskiem zakończę moją wypowiedź.